Jako, że moje życie się nieco odmieniło,to i strona www musiała się zmienić. Zapraszam na nową stronę, na której piszę o edukacji: www.DorotaPiwowarska.pl

A to jest mój blog, który pisałam od 2007r.
To strona o edukacji. O edukacji niekonwencjonalnej, ciekawej. Niekoniecznie regularnej i systematycznej, ale na pewno twórczej i zabawnej.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.

Zamieszczam tutaj moje osobiste przemyślenia, różne informacje, rozwiązania wynikające z doświadczenia oraz
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.

piątek, 19 grudnia 2008

Jak zdawaliśmy nasze pierwsze egzaminy?

Rodzice bardzo się przejmują egzaminami swoich pociech. Traktują je chyba bardzo osobiście i mam poczucie, że najbardziej cierpi nasze ego, gdy się okazuje, że dziecko czegoś tam nie umie.

Ponieważ ja jestem ta "odpowiedzialna" i bardziej przejmująca się głupotami, więc cały wrzesień i październik ubiegłego roku dałam spokój dzieciom. Pod koniec października nie wytrzymałam "odszkalniania' i wprowadziłam godziny pracy. Przez 3 tygodnie zrobiliśmy prawie cały materiał z matematyki w klasie 5-ej i później znowu malowaliśmy, czytaliśmy, zajmowaliśmy się wszystkim, tylko nie lekcjami.

Przed egzaminami robiliśmy śmieszne ćwiczenia z dziedziny NLP- psychologia na poprawę nastroju i podejścia do samych egzaminów. Efekt był taki, że nie ucząc się prawie pół roku, nie bojąc się, na pełnym luziku dzieci zdały egzaminy na czwórki i piątki. Jedyne doświadczenia , jakie wyniosłam z egzaminów było to, że są nauczyciele, którzy faktycznie dają szansę na myślenie i cenią niezależność i są i tacy, dla których jedynym kryterium oceny jest to, czy znasz 20 definicji(historia) czy nie. Nadmienię, że w klasie 5 szkoły podstawowej dzieci uczą się zagadnień na zasadzie przyczyna- skutek. W ten sposób, rozmawiając z bardzo mądrym tatą w samochodzie, na spacerze, na sankach, oglądając ciekawe filmy, moje dzieci przyswoiły sobie ogólnie historię w połączeniu z geografią od czasów prehistorycznych (a nawet Wielki Wybuch) do wielkich odkryć geograficznych. Ale niestety definicja plebsu i innych głupot umknęła nam między Kazimierzem Wielkim a Krzysztofem Kolumbem...

Odnośnie egzaminów - myślę, że niedostatecznie dobrze wyedukowaliśmy naszych nauczycieli w kwestii edukacji domowej i naszych oczekiwań. Przyjęliśmy zasadę, że jak najmniej kontaktów, bo pomocy nie oczekujemy, a egzaminy - no cóż, trzeba je napisać. Jestem mądrzejsza o kolejne doświadczenia i cieszę się z tej mojej lekcji...

Z ostatniej chwili..... po egzaminach:

-Mamo, mamo! Historia jest taka fascynująca, nawet jak dostałam czwórkę!- podsumowała moja Córka pisząc prezentację multimedialną o Celtach. I to się liczy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz