Pomysł na fabułę filmu- banalny i koniec przewidywalny: nietuzinkowy nauczyciel dostaje pracę w nowej szkole w jednej z najgorszych dzielnik Nowego Jorku- Harlemie. Kradzieże, narkotyki, zabójstwa to codzienność tamtejszych dzieciaków.
To, co naprawdę dzieje się w filmie jest pokazane poprzez ludzkie emocje, które udało się reżyserowi uchwycić i wciągnąć nas w realny świat. Od razu chcemy pomóc nauczycielowi okiełznać bandę rozwrzeszczanych dzieciaków. Jest jeszcze jeden wątek: dzieciaki są czarne, dzielnica jest czarna, dyrektor i nauczyciele są czarni, a ten jeden - biały.
Ciekawe połączenie. Czy mu się ud? Od razu wiemy, że tak. Bo niby po co Amerykanie mieliby tracić dziesiątki metrów taśmy filmowej i pracy dziesiątek ludzi, gdyby finał nie był pozytywny!
Ale pytanie nie jest czy mu się uda, ale jak on to zrobi? Co będzie tym pierwszym momentem, w którym dzieciaki przełamią wrogość i opór wobec białego nauczyciela?
Nauczyciel po pierwsze chce poznać swoich uczniów. Dlatego też udaje się do każdego dziecka do domu, by poznać jego otoczenie i rodziców. Przy tej okazji dowiaduje się, że jego uczniowie to dzieciaki niekochane, niechciane i wykorzystywane tylko do zrobienia różnych rzeczy w domu. Nie mają głosu, nikt nie słucha ich zdania i nie liczy się z ich zateresowaniami.
Co ważne, rodziców nie obchodzi los dzieci, bo mają o nich przekonanie, że to nieudaczniki z najgorszej szkoły w mieście. Nie uczą się, nie osiągną nic i są spisane na straty.
Niestety to powszechna opinia o dzieciakach z uboższych rodzin. Ale jak nieprawdziwa!
Drugą rzeczą, którą wprowadza nauczyciel to ZASADY!
Pierwsza z nich to: Miej duże marzenie.
Druga: Podejmij ryzyko.
Mówi również: mam dla was niespodziankę: dzisiaj nie będzie lekcji.
To, co mu się udało to fakt, że dzieciaki zainteresowały się na chwilę. Co za palant zawraca nam gitarę jakimiś zasadami? Co to są zasady i po co?
Jednak druga strona próbuje swoich sił w wnerwianiu nauczyciela. Robią po cichu zakłady: jak długo z nimi wytrzyma.
Czy dzieciaki są jakiejś bardzo okrutne?
Może niekoniecznie. Może należało by powiedzieć, że sprytne i zestresowane. Boją się, że nauczyciel odejdzie, jak 3 poprzednich, boją się związać, to to oznaczało by dla nich olbrzymią zmianę i wyzwanie, na które nie są gotowe.
Inną ważną regułą, którą wprowadził było:
JESTEŚMY RODZINĄ.
SZANUJEMY SIĘ
Opór przełamywał się stopniowo. Drobne zmiany każdego dnia.
Słowo klucz to KONSEKWENCJA.
Trudno buduje się zaufanie. Łatwo je też nadwerężyć. Ale bez relacji, bez obopólneo zaufania trudn jest przekazywać komuś wiedzę. To znaczy przekazywać sobie można, ale bezowocnie i tylko w jedną stronę.
Edukacja polega na wymianie. Wymianie relacji, potem wiedzy. I dlaczego miałoby to się odbywać w jedną stronę? Dlaczego tylko nauczyciel ma uczyć ucznia a nie odwrotnie?
Ale nie będę opisywać całego filmu! warto go obejrzeć samemu.
Film można obejrzeć tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=rWj8BXSWu-w
Moje motto: Nie sposób nauczać kogoś nie oddając mu cząstki siebie. -Dorota Piwowarska
Jako, że moje życie się nieco odmieniło,to i strona www musiała się zmienić. Zapraszam na nową stronę, na której piszę o edukacji: www.DorotaPiwowarska.pl
To strona o edukacji. O edukacji niekonwencjonalnej, ciekawej. Niekoniecznie regularnej i systematycznej, ale na pewno twórczej i zabawnej.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.
Zamieszczam tutaj moje osobiste przemyślenia, różne informacje, rozwiązania wynikające z doświadczenia oraz
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.
środa, 30 lipca 2014
wtorek, 29 lipca 2014
zachowuję się jak prawdziwy kajakarz...
Nasze kajaki "porzucone" pod skarpą, na której były przepyszne jeżyny. |
meandry rzeki Rawki |
Dzisiaj zachowywałam się jak prawdziwy kajakarz. Siedząc na
środku rzeki, oddawałam się błogiemu lenistwu, kiedy nagle usłyszałam krzyk
mojego dziecka.
Podziwiam moje dzieciaki. Świetnie radzą sobie w trudnych
warunkach bojowych na rzece.
Rawka jest naprawdę piękną rzeką i jeśli komuś marzy się
przygoda, to się nie zawiedzie. Nie jest to rzeka dla początkujących lub dla
tych, co chcą w spokoju pomachać wiosłem. To rzeka dla podróżników, szukających
przygód i niestrudzonych sportowców. Trzeba się czasem schylić pod opadającym
konarem składając się jak scyzoryk,
czasem trzeba machać wiosłem szybciej, czasem wolniej. Trzeba wiedzieć, kiedy
należy wziąć jakąś przeszkodę szybko, a kiedy baaaardzo wolno.
Nie raz nam się kajak przechylił i było dużo krzyku, bo
nalała się woda górą. Dzieciaki w kajaku znalazły żabę i trzeba było szybko
zrobić postój, żeby pozbyć się pasażera, który nie wiosłuje. Tak, tak. Warunki są ostre. Kto nie wiosłuje, ten
wypada z gry! No, może z wyjątkiem mamy, która ma jakiś inny potajemny układ z
tatą, który ochoczo wiosłuje za mamę też!
Są chwile, kiedy można być trochę rozleniwionym, a są takie
jak ta, że kajak się chybocze, bo dopłynęliśmy do olbrzymiego drzewa, które się
zwaliło podczas ostatniej burzy. I nie można się już beztrosko opalać, ani
zajadać czekoladowych batoników. Pora wziąć się w garść, skupić się i przemyśleć:
przenoska czy damy radę to jakoś opłynąć. Przenoska oznacza tyle, że trzeba
dobić do brzegu (trzeba najpierw znaleźć dogodne miejsce), wysiąść z kajaka,
przenieść kajak, który nie waży tyle, co piórko i dalej zwodować, usadowić się
ponownie, odepchnąć się wiosłami i szczęśliwie płynąć dalej. I to wszystko we
dwie osoby. Piszę, że we dwie jest niby trudniej. Tak mówi mój mąż, gdy narzeka, kiedy moje
wiosko nie robi tego, co on chce. Śmiejemy się, że mój bluethooth się popsuł. I
do tego dochodzi jeszcze głód, bo nie można jeść na zawołanie, dochodzi
niewygoda, bo po kilku godzinach siedzenia pupa boli i nogi drętwieją i
dochodzi jeszcze najgorsze! –Maaamaa- weź te straszne muchy końskie!-krzyczał
mój 16-letni syn jak małe dziecko. To efekt tego, że na śniadanie zjadł tylko
małą kanapeczkę i teraz jest jego czas na drugie śniadanie. A my na wodzie! I
co robić???
Z głodu nie można sobie żartować, a szczególnie, nie można
żartować, gdy godne jest dziecko. Nawet 16-letnie ma prawo do jedzenia. A nawet
i obowiązek. Bo nawet bardziej się opłaca dziecko nakarmić, niż wysłuchiwać narzekania
na końskie muchy, niebieskie ważki, skaczące koniki, czy inne latające paskudztwa. W tym miejscu chcę przeprosić wszystkich
biologów, przyrodników i innych pasjonatów tych stworzeń, ale moim celem nie
było obrażanie niczyichś uczuć, a jedynie oddanie klimatu narzekania.
Gdybym pierwszy raz popłynęła na jakąś rzekę szeroką,
wygodną bez przenosek, z eleganckimi polami biwakowymi, to chyba by mnie to
nie zachwyciło. I nie było by o czym pisać.
poniedziałek, 28 lipca 2014
wdzięczność
Obudziłam się w takim pięknym miejscu. Okna w pokoju są
niezwykle duże, że jak tylko otwieram oczy, to od razu widać świat. I to słońce
przedzierające się przez drzewa.
Słońce widać wstało już dawno, bo oświetla z wysoka korony
drzew, ptaki się już nie wydzierają jak to o czwartej rano:-))
Przepełnia mnie radość i wdzięczność za to wszystko, co jest
dookoła.
Dzięki Ci, Stwórco, za Twe hojne
dary,
Za Mozarta, Beatlesów i dźwięk
gitary,
Za wszystkie dary, co nam zsyłasz
z nieba,
Ty wiesz dokładnie, czego nam
potrzeba!
piątek, 25 lipca 2014
najlepszy mąż
twarożniki litewskie
Nie wiem, czy tak się te placuszki nazywają, ale robione są jak nasz sernik, tylko się smaży małymi porcjami. Bardzo dobre.
|
Od kilku dni jestem na Litwie. Jem tutaj same kasze, bardzo
na słodko. Może dzieciom to by smakowało, ja mam lekki przesyt.
Brakuje mi jajek. Och tak bym zjadła jajecznicę. Ale nie
byle jaką. Taką jajecznicę, jaką robi mój kochany mąż.
Za nim też tęsknię.
Ale….! Czy bardziej za mężem , czy za jajecznicą?
Za mężem. Zdecydowanie za mężem. Punkt dla męża…..
I marzenia się spełniają!!! Od razu pierwszego dnia w domu i
…. Na śniadanie jajecznica na maśle! Pycha!
Mój mąż jest chyba najwspanialszy na świecie.
Jeśli rzeczywiście jest naj, to chyba trzeba by zrobić jakiś
ogólnoświatowy konkurs.
Ale niby jak? Miałabym zjeść jajecznicę wszystkich mężów na
świecie???
To, że ON jest najwspanialszy dla mnie, to wiem tylko ja- i
to wystarcza.
Pomysł z konkursem odpada!
wtorek, 22 lipca 2014
Litwa-edukacyjnie
Przez ostatnie 5 dni odbyłam bardzo ciekawą podróż na Litwę. Byłam w okolicach Kowna na niewielkiej wsi z ośrodkiem wypoczynkowym. Wieś niestety bardzo uboga, domy jak w Polsce wiele lat temu.
Litwini całkiem dobrze mówią po rosyjsku a i po polsku się zdarza, że ktoś się znajdzie. Są i tacy, którzy tęsknią za Polakami i uczą się polskiego przez radio i telewizję.
Na Litwie edukacja wygląda obecnie podobnie jak u nas.
Obecny system edukacyjny został wprowadzony w 1990r i jest niezależny od ZSRR.
Językiem urzędowym jest litewski, ale do niedawna dzieci mniejszości narodowych m.in.Polacy mogły uczyć się języka polskiego w szkołach. Teraz to się zmienia. Dzieci chodzą do szkoły od 7 roku życia, mają najpierw podstawówkę przez 4 lata, a potem szkoły średnie I stopnia, zawodowe i studia. Troch zachodzą na siebie lata, więc nie jest to po kolei, tylko się wybiera.
Szkoły są państwowe i bezpłatne.
Na Litwie edukacja domowa była dozwolona , ale dwa lata temu zamknięto tę możliwość i teraz tylko dzieci chore mogą się uczyć w domu.
Rodzina wszędzie jest rodziną: mama, tata i dzieci. Niestety coraz ich mniej. Coraz więcej rozwodów i emigracja zarobkowa na dużą skalę na wyspy.
Ludzie życzliwi i wspaniali.
Niemen piękny jak u Orzeszkowej (jeśli ktoś czytał).
Litwini całkiem dobrze mówią po rosyjsku a i po polsku się zdarza, że ktoś się znajdzie. Są i tacy, którzy tęsknią za Polakami i uczą się polskiego przez radio i telewizję.
Na Litwie edukacja wygląda obecnie podobnie jak u nas.
Obecny system edukacyjny został wprowadzony w 1990r i jest niezależny od ZSRR.
Językiem urzędowym jest litewski, ale do niedawna dzieci mniejszości narodowych m.in.Polacy mogły uczyć się języka polskiego w szkołach. Teraz to się zmienia. Dzieci chodzą do szkoły od 7 roku życia, mają najpierw podstawówkę przez 4 lata, a potem szkoły średnie I stopnia, zawodowe i studia. Troch zachodzą na siebie lata, więc nie jest to po kolei, tylko się wybiera.
Szkoły są państwowe i bezpłatne.
Na Litwie edukacja domowa była dozwolona , ale dwa lata temu zamknięto tę możliwość i teraz tylko dzieci chore mogą się uczyć w domu.
Rodzina wszędzie jest rodziną: mama, tata i dzieci. Niestety coraz ich mniej. Coraz więcej rozwodów i emigracja zarobkowa na dużą skalę na wyspy.
Ludzie życzliwi i wspaniali.
Niemen piękny jak u Orzeszkowej (jeśli ktoś czytał).
Subskrybuj:
Posty (Atom)