Jako, że moje życie się nieco odmieniło,to i strona www musiała się zmienić. Zapraszam na nową stronę, na której piszę o edukacji: www.DorotaPiwowarska.pl

A to jest mój blog, który pisałam od 2007r.
To strona o edukacji. O edukacji niekonwencjonalnej, ciekawej. Niekoniecznie regularnej i systematycznej, ale na pewno twórczej i zabawnej.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.

Zamieszczam tutaj moje osobiste przemyślenia, różne informacje, rozwiązania wynikające z doświadczenia oraz
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.

sobota, 6 grudnia 2008

Edukacja Domowa jest odpowiedzią.

Jeśli tak, to jak brzmiało pytanie?

Czy szkoła , do której chodziliśmy my przygotowała nas do tego, żeby poradzić sobie w dorosłym życiu w dzisiejszym świecie? A jeśli poradzić sobie, to w jakim zakresie, w jakiej dziedzinie?

Dla mnie podstawą bytu człowieka jest Miłość. Cały czas jej szukamy, do niej tęsknimy, a gdy znajdujemy, to tracimy. I znowu szukamy.
Skąd zatem czerpiemy wiedzę na temat miłości? Czy ze szkoły? Rozpatruję tutaj pojęcie miłości nie tylko w ujęciu damsko-męskim, ale znacznie szerzej.
Wszyscy wielcy i uczeni tego świata mówili o miłości w sensie ogólnym. Do drugiej osoby, do natury, do siebie.
W jaki sposób przedstawiana jest miłość w szkole? Jest sprowadzona do miłości czysto fizycznej i omawiana na nudnych lekcjach wychowawczych.
Albo miłość do przyrody?
Jak można rozbudzić wrażliwość dziecka siedząc w obdrapanym budynku i pokazując mu zdjęcia w książce?
(o ile różny jest ten sposób nauki od tego, jaki ja „zafundowałam” moim dzieciom?).
Czy wreszcie miłość do siebie?!
No , tutaj to mogłabym książkę napisać! Jak w szkole można w ogóle coś takiego pomyśleć, a co dopiero powiedzieć!
To się w głowie nie mieści!
Czy nauczyciele lubią samych siebie?
Gdyby tak było, to szanowaliby siebie, swoje słowa i również innych, zwłaszcza uczniów. Umieliby zbudować szacunek do własnej osoby. Ciekawe, że Dalajlamie nikt nie „odpyskuje”.
Ja w szkole zawsze miałam swoje zdanie i nikt go nie szanował!
Moja córka ostatnio opowiadała historię szkolną, w której nauczycielka wystawiła na publiczne pośmiewisko jej pracę plastyczną! Gdyby nie mądrość dziecka, już nigdy nie wzięłoby do ręki ołówka! A szkoda - dla świata, bo niejedno to dziecko nam jeszcze pokaże!
Bo przecież miłość do siebie to jest również szacunek. Jak szanujesz siebie, swoje słowa i myśli, to nie pozwalasz , żeby Ci ktoś coś swojego „imputował”, a jeśli to zaakcentujesz słownie, toś głupi, boś się sprzeciwił panu i władcy klasowego – nauczycielowi i od razu masz uwagę w dzienniczku, albo obniżoną ocenę z zachowania!

Może wystarczyłoby spojrzeć na świat oczami pełnymi miłości? Więcej wybaczać, a mniej karać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz