Jako, że moje życie się nieco odmieniło,to i strona www musiała się zmienić. Zapraszam na nową stronę, na której piszę o edukacji: www.DorotaPiwowarska.pl

A to jest mój blog, który pisałam od 2007r.
To strona o edukacji. O edukacji niekonwencjonalnej, ciekawej. Niekoniecznie regularnej i systematycznej, ale na pewno twórczej i zabawnej.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.

Zamieszczam tutaj moje osobiste przemyślenia, różne informacje, rozwiązania wynikające z doświadczenia oraz
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.

środa, 16 grudnia 2009

Programujemy własne dziecko!

Ilu problemów moglibyśmy w ogóle nie mieć ze sobą, gdyby nie… nasze dzieciństwo.

Stamtąd wynosimy najwięcej przekonań, które nas ograniczają. Niektórzy świetnie sobie z tym radzą, inni przerabiają jedną sprawę przez całe swoje życie.

Na przykład kobieta, która poznaje nowych mężczyzn, a potem się okazuje, że to alkoholik. Albo zachowuje się wobec niej tak samo, jak wszyscy poprzedni. Brak szacunku, czy zaufania, może zdrady…

Gdy się przyglądamy faktom z większej perspektywy wygląda to na powtarzaną jakąś lekcję, jakąś pracę domową, która nie została w porę rozwiązana, czy uzdrowiona.

Szukamy już nie łańcuszka wydarzeń, ale powracamy do pierwszego zdarzenia w naszym życiu, które spowodowało powstanie konkretnych przekonań , np. że jest się nic nie wartym, nie zasługujemy na miłość lub inne.

Takie przekonanie powstaje na bazie powtarzalnych sytuacji (zawsze kiedy nie odrobię pracy domowej, dostaję złą ocenę od nauczyciela, potem lanie od rodziców- w umyśle powstaje skojarzenie- ocena=brak miłości). Może też powstać na podstawie jednego wydarzenia, gdy jest ono połączone z silnym bodźcem emocjonalnym.

Ostatnio byłam w przedszkolu na ślubowaniu mojej chrześnicy i było to dla mnie przeżycie traumatyczne, bo właśnie zdałam sobie sprawę z wielu rzeczy.

Oświeciło mnie! Dosłownie!

Zaczęłam płakać, bo gdy wszyscy bili brawo i wyglądali na zachwyconych, ja widziałam małe dzieci płaczące i bojące się przy wielkim hałasie i huku klaszczących rodziców. Dosłownie czułam , jak w umysłach tych dzieci właśnie instalują się poszczególne przekonania!

Jakie? Opiszę po kolei!

Przy coraz lepszej edukacji zdrowotnej, my, rodzice , coraz bardziej jesteśmy świadomi niektórych produktów spożywczych, które niekoniecznie dobrze wpływają na stan naszego zdrowia. Uczymy tego nasze dzieci. Jednak mało skutecznie! Mówimy do dziecka, że cukierki są niezdrowe i zaraz potem…. Dziecko śpiewa w przedszkolu tekst piosenki:
…” do brzuszka wpadają cukiereczki”! Czy nie znalazłby się jakiś zdrowszy rym? A może „śliweczki”, „gruszeczki”.
Tutaj pracuje prawa i lewa półkula jednocześnie, jesteśmy zaangażowani emocjonalnie, dostajemy brawa!
Przecież to jest programowanie naszego umysłu na cukierki!

Druga obserwacja:
Wielu ludzi dorosłych nie potrafi przejąć na siebie odpowiedzialności za swoje życie. Żyje tak, jakby wciąż byli małymi dziećmi wymagającymi opieki, prowadzenia za rękę i podejmowania za nich ich własnych decyzji.

Weźmy wydarzenie z przedszkola.
Uroczystość ślubowania na przedszkolaka jest jak ceremonia, rytuał: wszyscy są zgromadzeni w jednej sali, zaproszeni rodzice, muzyka, pani dyrektor pasuje każdego po kolei dotykając wielkim ołówkiem, mówiąc słowa „Ty….(tutaj pada imię dziecka), pasuję ciebie na dobrego przedszkolaka…”(to kotwica kinestetyczna). Dzieci dostają dyplom (kotwica wizualna), wzmocnienie dźwiękiem i oklaskami publiczności(kotwica słuchowa).

A wcześniej : dziecko musi przekonać publiczność, że zasługuje na miano przedszkolaka!

Ja to rozumiem tak: po pierwsze dziecko zasługuje na wszystko, co mu się w życiu przydarza dobrego i nie musi nikogo o tym przekonywać! Po drugie: instalujemy mu etykietkę! I zmuszamy, by tego chciało! Ale manipulacja!!! I jeszcze jedno: dla umysłu to etykieta na całe życie!

I wreszcie tekst ślubowania:
„my, Maluchy przyrzekamy
być od dzisiaj dobrymi przedszkolakami…”

Dlaczego tak mnie to dotknęło? Bo,…
Kiedy cokolwiek przyrzekamy, pozbawiamy naszą duszę wolności! Każda przysięga jest zniewoleniem!
I co przysięgamy? Że będziemy dobrymi (cokolwiek to dla niektórych znaczy), że od dzisiaj … OK. Ale do kiedy? Do momentu, kiedy pójdziemy do szkoły? Na studia? Zawrzemy związek małżeński? Dla umysłu i dla duszy to zniewolenie do końca życia!
To dla mnie jest niebezpieczne!

Trzecia obserwacja:
Na wielu spotkaniach tych ważniejszych i tych mniej ważnych spotykam ludzi, którzy panicznie boją się zabierać głos publicznie. Normalni, fajni ludzie! Bardzo często przystojni, piękni, mający wszelkie powody fizyczne ku temu, żeby występować przed innymi.
Boją się wystąpień publicznych!
Zastanawiałam się , z czego to wynika. Przecież nie jest to lęk wrodzony tylko nabyty. Nabyty, ale kiedy? Przy jakiej okazji? Myślałam, że w szkole, Kiedy stoimy przed tablicą odpytywani przez złowrogo patrzącego nauczyciela.
(możesz przeczytać tez na www.publicspeaking.pl)

Zaobserwowałam, że dzieje się to znacznie wcześniej! Już w przedszkolu.
Podczas takich uroczystości.
Pani przedszkolanka jest bardzo zestresowana i jej stan emocjonalny przenosi się na dzieci. Dzieci widzą przed sobą znacznie większych od nich samych całą dużą grupę dorosłych ludzi, klaszczących, wrzeszczących… Jest wyraźny podział na „my” i „oni”. Do tego pojawiają się silne emocje zakotwiczone oklaskami i muzyką.

Za każdym razem kiedy pan Jan Kowalski ma wygłosić przemówienie na spotkaniu zarządu przypomina mu się ta trauma z dzieciństwa i jest znowu małym Jasiem. Ręce mu się trzęsą i gada od rzeczy.

Więc szef wysyła go na szkolenie z wystąpień publicznych , płaci dwa tysiące złotych i Jan pozbywa się ze swojego życia Jasia.

A gdyby tak po prostu uważać na uczucia naszych podopiecznych , przeszkolić personel w zarządzaniu emocjami, wywoływaniem stanów emocjonalnych? Byłoby taniej i bardziej efektywnie.

To dotyczy prawie wszystkich innych tematów z naszego życia. Nie mówiąc o finansach, budowaniu dobrych relacji, związków małżeńskich i innych.
Głęboko wierzę, że kiedyś takie rozwiązania wejdą do przedszkoli i do szkół. Może tylko niektórych. Może prywatnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz