Rodzice bardzo się przejmują egzaminami swoich pociech. Traktują je chyba bardzo osobiście i mam poczucie, że najbardziej cierpi nasze ego, gdy się okazuje, że dziecko czegoś tam nie umie.
Ponieważ ja jestem ta "odpowiedzialna" i bardziej przejmująca się głupotami, więc cały wrzesień i październik ubiegłego roku dałam spokój dzieciom. Pod koniec października nie wytrzymałam "odszkalniania' i wprowadziłam godziny pracy. Przez 3 tygodnie zrobiliśmy prawie cały materiał z matematyki w klasie 5-ej i później znowu malowaliśmy, czytaliśmy, zajmowaliśmy się wszystkim, tylko nie lekcjami.
Przed egzaminami robiliśmy śmieszne ćwiczenia z dziedziny NLP- psychologia na poprawę nastroju i podejścia do samych egzaminów. Efekt był taki, że nie ucząc się prawie pół roku, nie bojąc się, na pełnym luziku dzieci zdały egzaminy na czwórki i piątki. Jedyne doświadczenia , jakie wyniosłam z egzaminów było to, że są nauczyciele, którzy faktycznie dają szansę na myślenie i cenią niezależność i są i tacy, dla których jedynym kryterium oceny jest to, czy znasz 20 definicji(historia) czy nie. Nadmienię, że w klasie 5 szkoły podstawowej dzieci uczą się zagadnień na zasadzie przyczyna- skutek. W ten sposób, rozmawiając z bardzo mądrym tatą w samochodzie, na spacerze, na sankach, oglądając ciekawe filmy, moje dzieci przyswoiły sobie ogólnie historię w połączeniu z geografią od czasów prehistorycznych (a nawet Wielki Wybuch) do wielkich odkryć geograficznych. Ale niestety definicja plebsu i innych głupot umknęła nam między Kazimierzem Wielkim a Krzysztofem Kolumbem...
Odnośnie egzaminów - myślę, że niedostatecznie dobrze wyedukowaliśmy naszych nauczycieli w kwestii edukacji domowej i naszych oczekiwań. Przyjęliśmy zasadę, że jak najmniej kontaktów, bo pomocy nie oczekujemy, a egzaminy - no cóż, trzeba je napisać. Jestem mądrzejsza o kolejne doświadczenia i cieszę się z tej mojej lekcji...
Z ostatniej chwili..... po egzaminach:
-Mamo, mamo! Historia jest taka fascynująca, nawet jak dostałam czwórkę!- podsumowała moja Córka pisząc prezentację multimedialną o Celtach. I to się liczy!!!
Moje motto: Nie sposób nauczać kogoś nie oddając mu cząstki siebie. -Dorota Piwowarska
Jako, że moje życie się nieco odmieniło,to i strona www musiała się zmienić. Zapraszam na nową stronę, na której piszę o edukacji: www.DorotaPiwowarska.pl
To strona o edukacji. O edukacji niekonwencjonalnej, ciekawej. Niekoniecznie regularnej i systematycznej, ale na pewno twórczej i zabawnej.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.
Zamieszczam tutaj moje osobiste przemyślenia, różne informacje, rozwiązania wynikające z doświadczenia oraz
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.
piątek, 19 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz