Jako, że moje życie się nieco odmieniło,to i strona www musiała się zmienić. Zapraszam na nową stronę, na której piszę o edukacji: www.DorotaPiwowarska.pl

A to jest mój blog, który pisałam od 2007r.
To strona o edukacji. O edukacji niekonwencjonalnej, ciekawej. Niekoniecznie regularnej i systematycznej, ale na pewno twórczej i zabawnej.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.

Zamieszczam tutaj moje osobiste przemyślenia, różne informacje, rozwiązania wynikające z doświadczenia oraz
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.

poniedziałek, 23 lutego 2009

Kocham, więc chwalę!

Właśnie sobie uświadomiłam, jakie różne nauczanie mają moje dzieci od tego, które ja otrzymałam w mojej szkole! Nie żebym była jakoś specjalnie nękana, ale od osłów i kretynów to mi często było wymyślane!
Nigdy nie krzyczę na dzieci, jaśli chodzi o proces nauki!
Bardzo często chwalę i widzę tego olbrzymie pozytywne efekty.
Przerobiłam z dziećmi temat feedback'u i bardzo im sie spodobał.
Feedback to inaczej informacja zwrotna.
Jeśli chcesz powiedzieć coś "złego" lub do poprawy, ubierasz to w coś "dobrego"w proporcji 1:2 w postaci kanapki w dużym uproszczeniu: dobre, złe, dobre.
Wtedy osoba oceniana zawsze pamięta to, co było na początku i na końcu, więc nie boli tak bardzo to w środku. Nie ma obawy, że nie zapamięta tego "do poprawy"! Ten jeden czy dwa minusy i tak są bardzo silne dla psychiki młodego człowieka.
Taka powinna być każda ocena nauczyciela , ale niestety wygląda to zupełnie inaczej.
Mieliśmy nawet pewne ciekawe zdarzenie w związku z feedback'iem. Otóż , postanowiłam ,że przed egzaminami zrobię dzieciom mały sprawdzian z matematyki, żeby zobaczyć, co ewentualnie jeszcze podciągnąć, po czym zaczęłam go sprawdzać, jak to robią nauczyciele: tu błąd, tam błąd...(nie było dużo!). Agnieszka mnie wtedy zbeształa, że sama nie stosuję feedback'u. Dzięki córce zrozumiałam błąd! Nauczyło mnie to, żeby bardziej uważać przy ocenach czyjejś pracy, bo przecież:
"TEN MA PRAWO OCENIAĆ,
KTO MA SERCE, BY POMÓC!"
Zdarza się, że dziecko czasem czegoś nie pamięta, pyta się po kilka razy, albo przypomni sobie za dwa tygodnie coś, co mi się wydawało oczywiste i wtedy... No cóż, niejeden by stracił cierpliwość.
Bartuś powiedział niedawno, że cieszy się , że naucza go mama, bo nie krzyczy, że się czegoś nie wie, tylko przypomina.
Zrobiło mi się tak cudownie ciepło na sercu.
Muszę przyznać, że sama nie wiem , skąd się u mnie wzięły te olbrzymie pokłady cierpliwości i ta wspaniała radośc, kiedy uczę się razem z dzieckiem! Odkrywam się na nowo!

niedziela, 22 lutego 2009

Wyjazd w góry koło Korbielowa

Wróciliśmy właśnie z wyjazdu w góry z naszymi zaprzyjaźnionymi rodzinami ED.
Narty, angielski, plastyka i fajna domowa atmosfera.
Wszystkim tym, którzy cenią sobie trochę luzu od rodzicielskich obowiązków, a nie koniecznie uwielbiają kolonijne(obozowe) rozwiązania, bardzo gorąco polecam!
Szczęśliwe dzieciaki robiące tunele w półtorametrowym śniegu , a wieczorami olbrzymie i groźne statki pirackie pływające po bezkresie oceanu sali gimnastycznej...!!!
Nie, nie miałam wyrzutów sumienia, że dzieci nie robiły deklinacji z języka polskiego, albo przeszły nam koło nosa zajęcia z karate!
Podciągnęliśmy się z angielskiego i bawiliśmy się po pachy!
Dla mnie o wiele cenniejsze jest obserwowanie , jak dzieci bezproblemowo nawiązują nowe znajomości i przyjaźnie.
Bartek znalazł wreszcie kolegów, z którymi się świetnie bawi i uczy. Czasem łobuzują, ale na ogół są karni. Są dla siebie jednocześnie inspiracją!
A jak wyglądały przyjaźnie w szkole? Bartuś miał dwóch kolegów: jeden bardzo agresywny, bardziej masywny, który się ciągle z niego naśmiewał i jadł strasznie dużo słodyczy! Drugi kolega znajomy z przedszkola, wydawał się być bardzo rozpieszczany przez rodziców, zabierał ciągle jakieś zabawki, że jakby mu się należały! Trudno było w zasadzie o jakieś spotkanie chłopców poza szkołą, bo zawsze ktoś musiał iść na jakieś zajęcia pozalekcyjne, albo odrabiać lekcje!
Dzisiaj już nie ma podwórkowych przyjaciół!!! Dzieci sa dowożone przez rodziców do szkół często w odległych miejscach miasta, więc nawet zeszystu nie ma od kogo pożyczyć podczas choroby!
Jaki jest na to sposób? Dla nas wyjazdy i pielęgnowanie przyjaźni, które istnieją! Nie jest to sposób doskonały, ale przyjaźnie są nieudawane, prawdziwe!!!
Nie zależy nam na tym ,żeby coś pokazać, czy udowodnić, że jest się fajniejszym, bogatszym, więcej zna się języków, czy nosi ładniejszy kapelusz.

środa, 4 lutego 2009

Nasza nauka do egzaminów

Odkryliśmy fajny portal edukacyjny dla amerykańskich dzieci Homeschoolersów.
http://www.brainpop.com/

Uczymy się na nim angielskiego i innych przedmiów.

Poza tym biorę jakiś krótki tekst, np. o złodziejach i rysuję piktogramy. Potem czytając tekst pokazuję palcem na rysunku. Nie ma bata, dziecko musi zrozumieć , bo poruszone są aż trzy kanały percepcyjne: słyszy, co czytam, widzi, co pokazuję i rusza się- też pokazuje palcem.
Następnie słówka: każde piszę / albo rysuję na osobnej kartce. Zadaję pytania do tekstu i pokazuję slówko, które jest odpowiedzią.

Na koniec: co udało mi się osiągnąć? Dzieci nie mówią zniechęcone, że znowu angielski. Tylko siadają ze mną.
Bartek często w ciągu dnia podczas jakiejś zabawy pyta o słówko po angielsku. Bardzo lubi ze mną rozmawiać i wygłupiać się .

To dla mnie jest cenna wskazówka, że dzieci przyswajają ten język.
Na razie odbywa się to głównie przez intuicję.
Trzeba poświęcić masę godzin na otoczenie się tym językiem, stworzenie tak zwanego tortu. Potem przyjdzie czas na wyciaganie wisienek, to znaczy tego, co dziecko ma naprawdę umieć "pamięciowo", a dopiero na samym końcu można z tego zrobić test. Wcześniej nie ma sensu. Bo język jest niewyćwiczony.

Niestety w szkole zaczyna sie od testu i na teście sie kończy. Przygotowane przez lewopó
Na każdym egzaminie jest jakiś głupi test. Nie służy to niczemu dla dziecka, jedynie sprostaniu bezsensownemu wymogowi systemu szkolnego.

My, żeby wyćwiczyć czas Past Simple będziemy to robić przez następne dwa lata (w przypadku Bartka). Dopiero wtedy możemy być "poddani" jakiemuś sprawdzianowi. Dzieci "szkolne" też potrzebują masę czasu na to.( nie chodzi o samą konstrukcję czasu, bo jest prosta, ale o jego swobodne użycie w różnych sytuacjach i w porównaiu do innych czasów).

I tu nie chodzi tylko o egzaminy językowe. Tak samo jest z każdym przedmiotem.

Dlaczego?

Bo my doświadczamy, uczymy sie poprzez otaczanie w danej dziedzinie i ucząc się języka danej dziedziny. To, przez co my musimy przebrnąć, to jest zawężenie naszego wielkiego świata do pewnych "wyćwiczonych" treści. A jest to niezwykle trudne, choćby na półrocze.

Ktoś, kto uczy się w ten sposób, potrzebuje co najmniej dwóch lat.

Dlatego egzaminy powinny być na koniec etapów edukacyjnych.

W tej chwili niestety nasza nauka wygląda tak, że my sobie, a egzaminy sobie. Idziemy dwoma torami, co jest dla nas i trudne i bezsensowne.

Gramatyka dla smyka...

Mama -nauczyciel pyta dziecko w ED:

-Przez co odmienia się czasownik "pije"?

-Przez osoby, liczby- wymienia mama... A przez co odmienia się "chodzić'?



-Przez narratora- odpowiada wyrwany z obłoków Bartuś.

Jak się uczyć?

Janette Vos w swojej książce "Rewolucja w uczeniu " pisze:


Każdy ma oddzielny styl nauki i pracy i myślenia.
Mimo to w większości szkół nadal naucza się tak jakby wszyscy przyswajali wiedzę w taki sam sposób- akademicki, abstrakcyjny i teoretyczny.
Badania pokazują , że dla zaledwie 30% osób jest to najlepsza forma. A zatem, jeśliby porównać szkołę do przedsiębiorstwa , to zakłada ono 70% porażkę!!!"



Jak my się uczymy?



Poprzez to ,co widzimy
Poprzez to, co słyszymy
Co wyczuwamy smakiem, węchem, dotykiem
Co robimy
Co sobie wyobrażamy
Co wyczuwamy intuicyjnie

Co czujemy




Dzieci dosłownie chłoną świat. Nie potrzebują żadnego prowadzenia, żadnego przymuszania!

Jeśli tylko pozwolić im na swobodę, natychmiast odrzucą wszelkie ograniczenia i zajmą się swoimi pasjami.



Potrafią niesamowicie działać intuicjnie i ja je do tego zachęcam.




Jak się uczymy wykresów zdania pojedyńczego?

Dzieci lubią się bawić! Co robi mama edukacji domowej w niedzielę wieczorem?

-Przygotowuje "lekcję" na następny dzień.


Pomyślałam sobie, że zacznę opisywać, jak naprawdę pracujemy. Tak na co dzień!

I tak np. wczoraj robiliśmy rozbiór(wykres) zdania. Musiałam zacząć od ubrania zdania, zanim go rozbierzemy:))

Było tak:

najpierw wycinanki

Mój syn może być zaciekawiony jedynie wtedy, gdy dam mu coś do poukładania, np.puzzle. Takich gramatycznych puzzli jeszcze nikt nie wymyslił, więc musiałam zrobić je sama:



Dzieci układały, potem pisały zdania na kartkach, potem układaliśmy jakieś zwariowane zdania.

A jaki był temat lekcji? Dla klasy czwartej: podmiot i orzeczenie, dla klasy szóstej przypomnienie : grupa podmiotu, grupa orzeczenia, orzeczenia czasownikowe, imienne, przydawki.