Jako, że moje życie się nieco odmieniło,to i strona www musiała się zmienić. Zapraszam na nową stronę, na której piszę o edukacji: www.DorotaPiwowarska.pl

A to jest mój blog, który pisałam od 2007r.
To strona o edukacji. O edukacji niekonwencjonalnej, ciekawej. Niekoniecznie regularnej i systematycznej, ale na pewno twórczej i zabawnej.
A o domowej w szczególności. Piszę ją jako mama dwojga dzieci , które były nauczane tą metodą .
Jeśli jesteś rodzicem, który troszczy się o swoje dziecko , i dla którego system szkolny nie ma oferty edukacyjnej lub jeśli jesteś nauczycielem i czujesz, że w sobie pasję do nauczania a system
szkolny Cię ogranicza, to zapraszam Cię do lektury mojego bloga.

Zamieszczam tutaj moje osobiste przemyślenia, różne informacje, rozwiązania wynikające z doświadczenia oraz
porady czysto praktyczne, nie stanowiące porad prawnych,
finansowych, psychologicznych.

środa, 30 lipca 2014

Młodzi, gniewni-historia Rona Clarck'a

Pomysł na fabułę filmu- banalny i koniec przewidywalny: nietuzinkowy nauczyciel dostaje pracę w nowej szkole w jednej z najgorszych  dzielnik Nowego Jorku- Harlemie. Kradzieże, narkotyki, zabójstwa to codzienność tamtejszych dzieciaków.

To, co naprawdę dzieje się w filmie jest pokazane poprzez ludzkie emocje, które udało się reżyserowi uchwycić i wciągnąć nas w realny świat. Od razu chcemy pomóc nauczycielowi okiełznać bandę rozwrzeszczanych dzieciaków. Jest jeszcze jeden wątek: dzieciaki są czarne, dzielnica jest czarna, dyrektor i nauczyciele są czarni, a ten jeden - biały.

Ciekawe połączenie. Czy mu się ud? Od razu wiemy, że tak. Bo niby po co Amerykanie mieliby tracić dziesiątki metrów taśmy filmowej i pracy dziesiątek ludzi, gdyby finał nie był pozytywny!

Ale pytanie nie jest czy mu się uda, ale jak on to zrobi? Co będzie  tym pierwszym momentem, w którym dzieciaki przełamią wrogość i opór wobec białego nauczyciela?

Nauczyciel po pierwsze chce poznać swoich uczniów. Dlatego też udaje się do każdego dziecka do domu, by poznać jego otoczenie i rodziców. Przy tej okazji dowiaduje się, że jego uczniowie to dzieciaki niekochane, niechciane i wykorzystywane tylko do zrobienia różnych rzeczy w domu. Nie mają głosu, nikt nie słucha ich zdania i nie liczy się z ich zateresowaniami.
Co ważne, rodziców nie obchodzi los dzieci, bo mają o nich  przekonanie, że to nieudaczniki z najgorszej szkoły w mieście. Nie uczą się, nie osiągną nic i są spisane na straty.

Niestety to powszechna opinia o dzieciakach z uboższych rodzin. Ale jak nieprawdziwa!

Drugą rzeczą, którą wprowadza nauczyciel to ZASADY!
Pierwsza z nich to:     Miej duże marzenie.
Druga:                      Podejmij ryzyko.

Mówi również: mam dla was niespodziankę: dzisiaj nie będzie lekcji.

To, co mu się udało to fakt, że dzieciaki zainteresowały się na chwilę. Co za palant zawraca nam gitarę jakimiś zasadami? Co to są zasady i po co?
Jednak druga strona próbuje swoich sił w wnerwianiu nauczyciela. Robią po cichu zakłady: jak długo z nimi wytrzyma.

Czy dzieciaki są jakiejś bardzo okrutne?
Może niekoniecznie. Może należało by powiedzieć, że sprytne i zestresowane. Boją się, że nauczyciel odejdzie, jak 3 poprzednich, boją się związać, to to oznaczało by dla nich olbrzymią zmianę i wyzwanie, na które nie są gotowe.

Inną ważną regułą, którą wprowadził było:

                              JESTEŚMY RODZINĄ.
                              SZANUJEMY SIĘ

Opór przełamywał się stopniowo. Drobne zmiany każdego dnia.

Słowo klucz to KONSEKWENCJA.

Trudno buduje się zaufanie. Łatwo je też nadwerężyć. Ale bez relacji, bez obopólneo zaufania trudn jest przekazywać komuś wiedzę. To znaczy przekazywać sobie można, ale bezowocnie i tylko w jedną stronę. 

Edukacja polega na wymianie. Wymianie relacji, potem wiedzy. I dlaczego miałoby to się odbywać w jedną stronę? Dlaczego tylko nauczyciel ma uczyć ucznia a nie odwrotnie? 

Ale nie będę opisywać całego filmu! warto go obejrzeć samemu. 


Film można obejrzeć tutaj:

http://www.youtube.com/watch?v=rWj8BXSWu-w

wtorek, 29 lipca 2014

zachowuję się jak prawdziwy kajakarz...




Nasze kajaki "porzucone" pod skarpą, na której były przepyszne jeżyny.

meandry rzeki Rawki
Dzisiaj zachowywałam się jak prawdziwy kajakarz. Siedząc na środku rzeki, oddawałam się błogiemu lenistwu, kiedy nagle usłyszałam krzyk mojego dziecka.
Podziwiam moje dzieciaki. Świetnie radzą sobie w trudnych warunkach bojowych na rzece.
Rawka jest naprawdę piękną rzeką i jeśli komuś marzy się przygoda, to się nie zawiedzie. Nie jest to rzeka dla początkujących lub dla tych, co chcą w spokoju pomachać wiosłem. To rzeka dla podróżników, szukających przygód i niestrudzonych sportowców. Trzeba się czasem schylić pod opadającym konarem  składając się jak scyzoryk, czasem trzeba machać wiosłem szybciej, czasem wolniej. Trzeba wiedzieć, kiedy należy wziąć jakąś przeszkodę szybko, a kiedy baaaardzo wolno.  
Nie raz nam się kajak przechylił i było dużo krzyku, bo nalała się woda górą. Dzieciaki w kajaku znalazły żabę i trzeba było szybko zrobić postój, żeby pozbyć się pasażera, który nie wiosłuje. Tak,  tak. Warunki są ostre. Kto nie wiosłuje, ten wypada z gry! No, może z wyjątkiem mamy, która ma jakiś inny potajemny układ z tatą, który ochoczo wiosłuje za mamę też!
Są chwile, kiedy można być trochę rozleniwionym, a są takie jak ta, że kajak się chybocze, bo dopłynęliśmy do olbrzymiego drzewa, które się zwaliło podczas ostatniej burzy. I nie można się już beztrosko opalać, ani zajadać czekoladowych batoników. Pora wziąć się w garść, skupić się i przemyśleć: przenoska czy damy radę to jakoś opłynąć. Przenoska oznacza tyle, że trzeba dobić do brzegu (trzeba najpierw znaleźć dogodne miejsce), wysiąść z kajaka, przenieść kajak, który nie waży tyle, co piórko i dalej zwodować, usadowić się ponownie, odepchnąć się wiosłami i szczęśliwie płynąć dalej. I to wszystko we dwie osoby. Piszę, że we dwie jest niby trudniej.  Tak mówi mój mąż, gdy narzeka, kiedy moje wiosko nie robi tego, co on chce. Śmiejemy się, że mój bluethooth się popsuł. I do tego dochodzi jeszcze głód, bo nie można jeść na zawołanie, dochodzi niewygoda, bo po kilku godzinach siedzenia pupa boli i nogi drętwieją i dochodzi jeszcze najgorsze! –Maaamaa- weź te straszne muchy końskie!-krzyczał mój 16-letni syn jak małe dziecko. To efekt tego, że na śniadanie zjadł tylko małą kanapeczkę i teraz jest jego czas na drugie śniadanie. A my na wodzie! I co robić???
Z głodu nie można sobie żartować, a szczególnie, nie można żartować, gdy godne jest dziecko. Nawet 16-letnie ma prawo do jedzenia. A nawet i obowiązek. Bo nawet bardziej się opłaca dziecko nakarmić, niż wysłuchiwać narzekania na końskie muchy, niebieskie ważki, skaczące  koniki, czy inne latające paskudztwa.  W tym miejscu chcę przeprosić wszystkich biologów, przyrodników i innych pasjonatów tych stworzeń, ale moim celem nie było obrażanie niczyichś uczuć, a jedynie oddanie klimatu narzekania.
Gdybym pierwszy raz popłynęła na jakąś rzekę szeroką, wygodną bez przenosek, z eleganckimi polami biwakowymi, to chyba by mnie to nie zachwyciło. I nie było by o czym pisać. 

poniedziałek, 28 lipca 2014

wdzięczność

Obudziłam się w takim pięknym miejscu. Okna w pokoju są niezwykle duże, że jak tylko otwieram oczy, to od razu widać świat. I to słońce przedzierające się przez drzewa.
Słońce widać wstało już dawno, bo oświetla z wysoka korony drzew, ptaki się już nie wydzierają jak to o czwartej rano:-))

Przepełnia mnie radość i wdzięczność za to wszystko, co jest dookoła.

Uznałam za stosowne podziękować Stwórcy i przyszedł mi taki wierszyk:

Dzięki Ci, Stwórco, za Twe hojne dary,
Za Mozarta, Beatlesów i dźwięk gitary,
Za wszystkie dary, co nam zsyłasz z nieba,

Ty wiesz dokładnie, czego nam potrzeba!

piątek, 25 lipca 2014

najlepszy mąż

twarożniki litewskie

Nie wiem, czy tak się te placuszki nazywają, ale robione są jak nasz sernik, tylko się smaży małymi porcjami. Bardzo dobre. 
Od kilku dni jestem na Litwie. Jem tutaj same kasze, bardzo na słodko. Może dzieciom to by smakowało, ja mam lekki przesyt.
Brakuje mi jajek. Och tak bym zjadła jajecznicę. Ale nie byle jaką. Taką jajecznicę, jaką robi mój kochany mąż.
Za nim też tęsknię.  Ale….! Czy bardziej za mężem , czy za jajecznicą?
Za mężem. Zdecydowanie za mężem. Punkt dla męża…..
I marzenia się spełniają!!! Od razu pierwszego dnia w domu i …. Na śniadanie jajecznica na maśle! Pycha!
Mój mąż jest chyba najwspanialszy na świecie.

Jeśli rzeczywiście jest naj, to chyba trzeba by zrobić jakiś ogólnoświatowy konkurs.

Ale niby jak? Miałabym zjeść jajecznicę wszystkich mężów na świecie???

To, że ON jest najwspanialszy dla mnie, to wiem tylko ja- i to wystarcza.

Pomysł z konkursem odpada!

wtorek, 22 lipca 2014

Litwa-edukacyjnie

Przez ostatnie 5 dni odbyłam bardzo ciekawą podróż na Litwę. Byłam w okolicach Kowna na niewielkiej wsi z ośrodkiem wypoczynkowym. Wieś niestety bardzo uboga, domy jak w Polsce wiele lat temu.

Litwini całkiem dobrze mówią po rosyjsku a i po polsku się zdarza, że ktoś się znajdzie. Są i tacy, którzy tęsknią za Polakami i uczą się polskiego przez radio i telewizję.

Na Litwie edukacja wygląda obecnie podobnie jak u nas.
Obecny system edukacyjny został wprowadzony w 1990r i jest  niezależny od ZSRR.
Językiem urzędowym jest litewski, ale do niedawna dzieci mniejszości narodowych m.in.Polacy mogły uczyć się języka polskiego w szkołach. Teraz to się zmienia. Dzieci chodzą do szkoły od 7 roku życia, mają najpierw podstawówkę przez 4 lata, a potem szkoły średnie I stopnia, zawodowe i studia. Troch zachodzą na siebie lata, więc nie jest to po kolei, tylko się wybiera.

Szkoły są państwowe i bezpłatne.

Na Litwie edukacja domowa była dozwolona , ale dwa lata temu zamknięto tę możliwość i teraz tylko dzieci chore mogą się uczyć w domu.

Rodzina wszędzie jest rodziną: mama, tata i dzieci. Niestety coraz ich mniej. Coraz więcej rozwodów i emigracja zarobkowa na dużą skalę na wyspy.

Ludzie życzliwi i wspaniali.

Niemen piękny jak u Orzeszkowej (jeśli ktoś czytał).